Tagi
Autor
40% wzrost cen prądu w naszych domach? Media informują, że takiego wzrostu oczekują najwięksi sprzedawcy energii w kraju.
Z jakim poziomem podwyżek będziemy faktycznie mierzyć się w przyszłym roku dowiemy się prawdopodobnie w piątek 17 grudnia – jest to ostatni dzień, w którym Prezes Urzędu Regulacji Energetyki może podjąć decyzję o zatwierdzeniu taryf, tak aby nowe ceny obowiązywały od pierwszego dnia nowego roku. Zważywszy na skalę planowanych podwyżek, w niejednym polskim domu zgaśnie światło.
Wnioskując o zmianę cen, sprzedawcy przedstawiają Prezesowi URE kalkulacje, w których pokazują rzeczywiście ponoszone przez nich koszty (tzw. uzasadnione koszty zakupu energii, praw majątkowych, akcyzy i obsługi) oraz zakładany poziom marży. Dwa najbardziej znaczące składniki mające wpływ na wielkość ceny: energia i prawa majątkowe, odnotowały w tym roku na rynkach hurtowych rekordowe wzrosty i to one bezpośrednio odpowiadają za poziomy cenowe, z którymi będziemy mierzyć się w przyszłym roku. Pamiętajmy jednak, że 40 procentowy wzrost cen energii przekłada się w rzeczywistości na ok 20 procentowy wzrost całego rachunku (w przybliżeniu połowa całkowitej kwoty związana jest z dostarczeniem energii do naszych domów – w tym obszarze nie zakłada się aż tak wielkiej podwyżki, jak w przypadku samej energii).
Teraz wszystko w rękach Prezesa URE – czekamy na jego decyzję. Mało prawdopodobne, że zgodzi się on z pierwotnymi żądaniami sprzedawców. Nie należy się jednak spodziewać, że podwyżki będą mniejsze od 20% - w końcu rolą Prezesa URE jest równoważenie interesów stron, zarówno konsumentów, ale i samych sprzedawców.
Scenariuszem wielce prawdopodobnym jest ten, że koncerny energetyczne, w obliczu poniesienia realnej straty na sprzedaży energii do gospodarstw domowych (ta z pewnością pojawi się w przypadku zatwierdzenia taryf ze wzrostem cen niższym od 40%), będą starały się odzyskać pieniądze w innych obszarach sprzedaży. Będziemy zachęcani częściej niż zwykle na skorzystanie z super promocyjnych ofert w pakiecie z gwarancją ceny, hydraulikiem i ubezpieczeniem. Z rozwagą podchodźmy do tego rodzaju ofert – zwykle są znacznie droższe od cen taryfowych (doliczana jest często dodatkowa opłata handlowa, której nie ma w przypadku taryf zatwierdzanych przez Prezesa URE). Pamiętajmy, że sprzedaż takich ofert ma na celu podreperowanie portfela sprzedających, a nie kupujących.
Dostanie się też po części małym przedsiębiorcom, którzy kupują energię w oparciu o cenniki standardowe, które już teraz osiągają poziom 600zł/MWh (na początku bieżącego roku były to ceny ok. 430-470zł/MWh, oczywiście w pakiecie z dodatkową opłatą handlową). Mowa o księgowych, fryzjerach i innego rodzaju małych działalnościach gospodarczych, które rzadko kiedy decydują się na zmianę sprzedawcy.
Za małym zainteresowaniem zmianą sprzedawcy stoi strach przed problemami z dostawą prądu i błędnym fakturowaniem, jak również pokładane w dotychczasowych sprzedawcach zaufanie, które niestety, niejednokrotnie osłabiane jest w wyniku coraz większych, często nieuzasadnionych podwyżek. W rzeczywistości zmiana sprzedawcy jest bardzo prosta, zwykle bezpieczna i przynosi duże oszczędności. Warto pozyskać kilka ofert z rynku i rozważyć zmianę sprzedawcy. Decydując się na zakup prądu od nowego sprzedawcy zwróćmy uwagę na jego wiarygodność, w tym w szczególności jego kondycję finansową i renomę (regulator rynku odebrał w tym roku już kilka koncesji na sprzedaż energii z uwagi na problemy finansowe sprzedawców).